VANGUARD : SEGA OF HEROES

Zapowiedzi do Gry
Vanguard: Saga of Heroes

28 12 2005 | autor: Wojciech "Malacar" Gatys

Szybkie pytanko na początek: najsłynniejszy MMORPG wszech czasów?

Ugh. OK, tak, tak, wiem, że World of Warcraft jest obecnie na fali. Ale, no wiecie – taki bardziej klasyczny. Spróbujmy jeszcze raz: najsłynniejszy MMORPG wszech czasów?

No dobrze, Ultima Online była pierwsza, ale dajmy już spokój Lordowi Britishowi i jego zacnej brodzie... Macie trzecią szansę: najsłynniejszy MMORPG wszech czasów?

Nie, nie Lineage – wycieczka z Korei może już opuścić audytorium. Może sam odpowiem: oczywiście EverQuest! W każdym razie, jeśli nie NAJsłynniejszy, to przynajmniej kwalifikujący się do ścisłej czołówki. Przecież znamy tę historię – pierwsze w historii MMO z widokiem first-person, tysiące graczy, moc dodatków, później sequel, a wreszcie ostatnio – pakiet Desert of Flames. Fani serii nie mogą narzekać.

Czyżby? A może jednak przydałoby się coś poprawić? I dlaczego zapowiedź zupełnie innej gry, zupełnie innego wydawcy zaczyna się od wspomnienia właśnie o nieśmiertelnym (no, może z wyjątkiem alergii na meteoryty) świecie EverQuest? Mieszkańcy Qeynos i Freeport, nadstawcie uszu.

A było to tak: dawno, dawno temu, mniej więcej w 2002 roku, dwaj mężni śmiałkowie – Lech i Czech (tak naprawdę to Brad McQuaid i Jeff Butler), którzy zaprojektowali oryginalnego EverQuesta postanowili wyrwać się z kieratu komercji i wraz z kilkoma towarzyszami broni założyć studio Sigil Games Online. Zapowiedzieli, że natychmiast zaczynają prace nad sieciową grą następnej generacji i ruszyli do boju. Szybko przypomnieli też sobie, że bez dukatów nie ma co marzyć nawet o najpośledniejszym „Komputerze do Tworzenia MMORPG-ów” (moc +3 na bagnach), więc - zapewne, aby już nigdy nie musieć wspominać kieratu komercji – zaprzedali swe dusze Microsoftowi i tak zaczął powstawać projekt zwany Vanguard: Saga of Heroes.

W skrócie Sigilowcy zapowiadają, że ma to być taki „EverQuest dla zaawansowanych”. A skoro tak, to możemy spodziewać się produktu dla prawdziwych MMORPG-owych rutyniarzy. Zresztą jeśli nie hardkorowość, to cóż może być mocną stroną produkcji Sigil Games Online? Fabuła?

Ogromny, dopracowany świat magii i miecza, pełen smoków i rycerzy, okrutnych goblinów i niezłomnych bohaterów to coś, co w świecie MMORPG widzieliśmy już niejednokrotnie. Podobnie – dziesiątki klas postaci i wrogów, niebezpieczne zadania do wykonania oraz możliwość zwiedzenia całego królestwa – od najwyższego wzgórza po najgłębsze lochy – w tych dziedzinach nie ma co liczyć na rewolucję.

Zresztą twórcy gry sami przyznają, że nowatorskie rozwiązania czy przełomowe technologie wcale nie są ich mocną stroną. Chcą robić to, co umieją najlepiej – i na pewno za świadomość własnych możliwości trzeba im przyznać punkt. Cóż, jeśli siedzi się w branży MMORPG od tak dawna jak oni, może właśnie dobrze znany system gry przypadnie do gustu fanom MMORPG, szczególnie tym bardziej zaawansowanym?

Można być tego niemal pewnym – Ci, którzy narzekają, że w dostępnych obecnie MMORPG-ach osiągnęli już wszystko, na pewno ucieszą się na wieść o 100 poziomach rozwoju, 19 rasach (w tym samych elfów mamy cztery odmiany) i dziesiątkach klas postaci. Prócz tego ogromna ilość zdolności, umiejętności i premii specjalnych, które będzie można przydzielić swojej postaci na określonych etapach ścieżki rozwoju bohatera. Zasady gry zostały dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, a to oznacza znalezienie odpowiedzi m.in. na takie pytania jak: „Co się stanie, jeśli zginę w trakcie podróży łodzią? A jeśli zginę pod wodą? Czy ciało wypłynie na powierzchnię? A jeśli zginę w budynku umieszczonym pod wodą?”. I oczywiście w Vanguardzie możliwe będzie poruszanie się różnymi środkami transportu – statkami, konno, a nawet na grzbietach ujarzmionych potworów.

Sigil Games Online zapowiadają też, że ich gra – w odróżnieniu od poprzednich produkcji tego typu – nie będzie polegała na nudnym do pierwszych wymiotów, siermiężnym zdobywaniu punktów doświadczenia poprzez ubijanie szczurów i lepienie stu garnków na godzinę. W zaczarowanym świecie Vanguarda czekać na nas będą wyzwania godne prawdziwych bohaterów. Dodatkowo będziemy mogli być jednocześnie łowcą przygód i spokojnym rzemieślnikiem - rozpoczęcie przygody jako skromny szewczyk Dratewka nie będzie oznaczało, że nigdy nie przypadnie nam w udziale pokonanie smoka.

Zaawansowany system wytwarzania przedmiotów, znany z EverQuesta, ma zostać w Vanguardzie wyniesiony na wyżyny. Będziemy mieli możliwość budowania własnych domostw, a nawet pojazdów. Znajdzie się też miejsce dla intryg politycznych – odpowiednie kierowanie sprawami gildii, knucie i gra na dwa fronty w skomplikowanym świecie społeczno-politycznym ma być prawdziwą gratką dla bardziej zaawansowanych graczy, którzy osiągną naprawdę wysoki status w vanguardowej socjecie.

Jak już wspomniałem, jeśli chodzi o technikalia raczej nie ma co oczekiwać cudów – grafika w grze stoi na poziomie mniej więcej EverQuesta II (wszystko jest napędzane silnikiem Unreala 2) i o ile mocodawcy z Microsoftu nie zafundują swoim podwładnym czegoś bardziej wystrzałowego, będziemy musieli się z tym pogodzić. Co prawda McQuaid i Butler zapowiadają, że dopracowane lokacje, często nawiązujące do kultur wschodu oraz Afryki, będą wprost tętnić życiem i sympatycznymi szczególikami, ale nie ma co liczyć na grafikę klasy Obliviona. Zamiast cudownych widoków, Sigil stawia na wolność w stylu GTA – jeśli ktoś zechce, nie będzie musiał biegać z mieczem po leśnych ostępach, ani szukać ziół na kolejną nalewkę dla spragnionych klientów. Wystarczy wyjść z domu, przeciągnąć się w blasku słońca (pogłoski o dostępności tej opcji nie zostały na razie potwierdzone) i ruszyć do tawerny na drinka. Albo dwa. To się nazywa życie... (Do czasu aż Microsoft nie wystawi rachunku za subskrypcję :P).

Choć nikt nie ukrywa, że Microsoft i Sigil Games Online celują w zaawansowanych MMORPG-owców, nikt nie chce też alienować początkujących graczy. Dla n00bsów przewidziano sporo zachęt, takich jak zaawansowane tutoriale czy specjalni mistrzowie gry, którzy będą krążyć po okolicy i dzielić się swoją wiedzą z bezbronnymi bohaterami na niższych poziomach. Mają powstać również specjalnie wydzielone strefy, do których wstęp będą mieli tylko początkujący gracze – ma to zapobiec nagminnemu w innych MMORPG-ach terroryzowaniu słabszych przez silniejszych. W każdym razie, jeśli ktoś do tej pory nie grał w sieciowe erpegi, o swoje magiczne drugie śniadanie może być spokojny (ech, żeby mnie tak ktoś pomagał, kiedy chodziłem do szkoły...).

Choć Vanguard: Saga of Heroes nie wygląda w tej chwili jak MMORPG, który ruszy z posad bryłę świata i pokona World of Warcraft, czy nawet swojego bezpośredniego konkurenta – EverQuesta II – niech o jakości warsztatu speców z Sigil Games Online świadczy fakt, że na ponad rok przed wydaniem gry, na jej oficjalnej stronie zamieszczony został kompletny opis wszystkich postaci, klas, zdolności i zaklęć oraz dokładne informacje o systemie ekonomicznym, gildiach czy prawach własności. Widać, że twórcy gry chcą zbudować na solidnych podstawach coś naprawdę... solidnego.

No właśnie – ale czy Vanguard nie stanie się paradoksalnie ofiarą ogromnego doświadczenia swoich twórców? Czy poświęcenie 100% sił i środków na stworzenie idealnego acz klasycznego MMORPG (złośliwi mogliby powiedzieć – podróbki EverQuesta) nie spowoduje, że produkcja ta zagubi się w tłumie konkurencji? W chwili obecnej rzeczywiście można martwić się o to, czy nie zabraknie tej iskry, która odróżnia gry wybitne od dobrych. Trzymam kciuki za Brada i Jeffa, chociaż czeki od wuja Billa pewnie osłodzą im ewentualną gorycz porażki – nic tak nie poprawia humoru jak nowe Porsche pod apartamentem. A ja tymczasem muszę już lecieć, bo spóźnię się na autobus...

Wojciech „Malacar” Gatys

 

NADZIEJE:

  • doświadczenie twórców;
  • dopracowanie projektu do najdrobniejszych szczegółów;
  • coś dla naprawdę zaawansowanych graczy;
  • zachęty dla początkujących;
  • wsparcie infrastrukturą Microsoftu.

 

OBAWY:

  • brak przełomowych pomysłów;
  • silna konkurencja.